Oto pierwszy wpis z cyklu „Z szuflady”. Chwilę mi zajęło wybranie pierwszej spośród kilkuset ocen. Oto wpis z 27 sierpnia 2014 – Smuttynose Imperial Stout. Niniejszym wpisem rozpoczynam cykl „Z szuflady”. Jako, że jest to
Oto pierwszy wpis z cyklu „Z szuflady”. Chwilę mi zajęło wybranie pierwszej spośród kilkuset ocen. Oto wpis z 27 sierpnia 2014 – Smuttynose Imperial Stout.

Niniejszym wpisem rozpoczynam cykl „Z szuflady”. Jako, że jest to pierwszy post, chciałbym w nim przytoczyć pewne kryteria, którymi kieruję się podczas degustowania piwa. Koresponduje to zasadniczo z szablonem, o którym wspominałem w pierwszym wpisie na blogu. W kolejnych wpisach pominę komentarze dotyczące samego procesu degustacji i skupię się jedynie na samej ocenie.
Podczas degustacji piwa, o ile to możliwe, zapoznaję się z informacjami o samym piwie – jaki browar je stworzył, jakich chmieli użyto, itd. Staram się jedynie unikać opisu jaki producent umieszcza na etykiecie, gdyż w większości wypadków opisuje on wrażenia sensoryczne – nie chcę się niczym sugerować, zanim sam nie spróbuję.
Bohaterem tej oceny jest piwo Smuttynose Imperial Stout pochodzący ze Stanów Zjednoczonych z browaru Smuttynose Brewing Company. Jest to styl Imperial Stout, wyprodukowany przy użyciu chmieli Warrior, Cascade, Sterling, Columbus. Zawartość alkoholu to 9,4%.
Kolor jest czarny, pod światło wpadający w brąz. W kwestii klarowności piwo jest lekko przygaszone. Lepkość jest tak słaba, że w zasadzie można powiedzieć, że jej nie ma. Piana gęsta, ciemnobeżowa, dość szybko opada, pozostawia piękny, bogaty lacing. Barwa jest bardzo mocno intensywna.
Kilka słów komentarza do powyższego fragmentu. Pierwszym etapem jest ocena wzrokowa degustowanego alkoholu. Staram się określić jego kolor, ocenić klarowność, lepkość oraz pianę. W roli wyjaśnienia – lepkość piwa to dla mnie sposób, w jaki piwo spływa po ściankach naczynia. W tym momencie bardzo ważna jest czystość szkła, który wykorzystuję do degustacji. Jeśli szklanka (pokal, kieliszek, etc.) jest brudny, ponieważ np. wcześniej było w nim pite inne piwo lub z drugiej strony np. płyn do mycia naczyń nie został dobrze wypłukany – może to zaburzyć ocenę lepkości. Sama lepkość może nam powiedzieć zarówno o alkoholu (jeśli spływa wolno, ale cienkimi warstwami, może to sugerować, że jest wysoka zawartość alkoholu), jak i wskazywać na słodycz w piwie (im wolniej i grubszą warstwą spływa, tym prawdopodobnie więcej cukru zawiera). Może również być dobrym wskaźnikiem, jak piwo będzie później odebrane na języku.
W kwestii klarowności, ocena zawiera określenie „przygaszone” – piszę tak o piwie, jeśli jest ono bardzo bliskie krystalicznej przejrzystości, ale jednak widać, że do wspomnianego poziomu klarowności jeszcze troszkę brakuje. Ostatnim terminem, który może się wydawać nieco egzotyczny jest lacing – jest to osad po pianie w postaci koronki na ścianach naczynia. Ma on dla mnie znaczenie jedynie estetyczne, nie mniej jest dla mnie ciekawym i dość ważnym walorem piwa. Należy pamiętać, że na lacing również może mieć wpływ czystość szkła, w którym degustujemy. Drugi etap to ocena aromatu – określenie wyczuwalnych nut oraz intensywności.
W aromacie bardzo delikatne nuty chmielu, lekka kawa, czekolada, odrobina karmelu, przypomina troszkę dymionego Barley Wine’a. Sam aromat jest średnio intensywny.
Bukiet jest również bardzo delikatnie chmielowy, wyczuwalna delikatna nuta kawowa, mocniejsze akcenty dymione i palone, trochę czekolady i karmelu. Smak jest mocno intensywny, głęboki, pełny, przejmujący, bardzo przyjemny. Piwo niestety ma niską pijalność – smak jest dość ciężki ale dostojny i stanowczo nie pozwoli na szybkie picie.
Kolejnym krokiem jest ocena smaku podzielona osobno na bukiet oraz sam charakter piwa. W kwestii charakteru staram się zawsze określić głębię smaku oraz pijalność, czyli informację, czy byłoby możliwe (choć w żadnym wypadku tego nie polecam) szybkie wypicie tego piwa.
Atak tego piwa jest delikatnie aromatyczny, równie delikatnie szczypie w język – jest dość nisko wysycone. W ciele pojawia się cała feeria smaków, aż ciężko się na jednym skupić. Jednak piwo samo w sobie jest statyczne, choć w żadnym stopniu nie ujmuje mu niczego z charakteru. Dzięki temu wrażenia smakowe pogłębiają się i umacniają z każdą sekundą w ustach. Finisz jest dość długi, sprawia wrażenie ciepła w przełyku. Pozostawia dość długi i wyjątkowo przyjemny posmak o takim samym charakterze.
Kolejny krok to dla mnie ocena dynamiki piwa. Pierwszy jest atak, czyli wrażenie, jakie wywołuje piwo w momencie nabrania łyku na ustach i na przedniej części języka. Szczypanie na samym początku zasadniczo mówi o wysyceniu, czyli poziomie nagazowania piwa. Na tym etapie można też już doświadczyć ostrości piwa. Na drugim miejscu jest ciało, czyli wrażenie, jakie wywołuje piwo po dwóch trzech sekundach i ewentualnie po przepłukaniu nim ust. Staram się określić jego dynamikę, to znaczy, czy piwo zmienia się w jakiś sposób w ustach, czy pozostaje cały czas takie samo. Ponadto zwracam też uwagę na jego fakturę. Na samym końcu pozostaje finisz, czyli ostatni etap składający się z przełknięcia piwa i posmaku jaki pozostawia – czy jest on długi, przyjemny i czy jest zgodny z wrażeniami, jakie piwo wywołało wcześniej w ustach i w nosie.
Trudno ocenić równowagę piwa – z jednej strony jest średnio zrównoważone; jak na Imperialnego Stouta – jest troszkę za słodki. Ale z drugiej strony feeria smaków i bardzo mocne odwołania do amerykańskich Barley Wine’ów sprawiają, że to piwo jest po prostu wspaniałe. Z jednej strony bardzo słaba ogólna kwasowość, wspierająca średnio mocną słodycz czekolady i karmelu z drugiej. Na samym końcu wszystko idealnie komponuje się z chmielową goryczką. Kwasowość jest ogólna, bardzo słaba; gorycz średnia, chmielowa; słodycz jest dominująca, średnio mocna, czekoladowo-karmelowa.
Przedostatnim etapem jest ocena piwa ze względu na realizację stylu, jaki postuluje twórca. Osobiście określam to mianem równowagi. W tym kroku staram się również określić składowe smaku, tj. kwasowość, goryczkę oraz słodycz i opisać jaki mają charakter. Na samym końcu pozwalam sobie na komentarz podsumowania oraz ostateczną ocenę:
Niesamowity Stout Imperialny, albo będąc bardziej ścisłym – Imperialny Stout o charakterze dymionego amerykańskiego Barley Wine’a. To piwo ma mnóstwo do zaoferowania, dostarczając niezapomnianych wrażeń i festiwalu smaków. Jakby dwa wspaniałe gatunki piwa – Imperial Stout oraz Barely wine – spotkały się w barze i zdecydowały połączyć w coś niesamowitego i wspaniałego. Owocem ich pracy jest właśnie to piwo. Powrót do niego jest koniecznością, inaczej nie da rady tego określić. Warto również polecić, jako doskonały przykład udanego mariażu w świecie piwa. Na pewno doskonale spełni swoją rolę podczas samotnego wieczoru, a wśród przyjaciół będzie wymagał bardzo dużej uwagi – w końcu obok takiego dostojnika nie można przejść obojętnie…
Ocena 8,5/10
W podsumowaniu staram się określić walory piwa oraz to, jakie sprawia wrażenie. Zwracam uwagę, czy piwo jest warte powrotu; komu lub w jakim charakterze można by to je polecić. Na samym końcu zwracam uwagę na kontekst sytuacji lub warunki, w jakich najlepiej to dzieło spożywać: czy lepiej samemu z własnymi myślami, czy może w gronie znajomych… Staram się stosować skalę ocen od 1 do 10, chociaż czasem, tak jak w tym przypadku, zdarza mi się dodawać połówki. Ledwie kilka razy trafiłem na piwa tak wybitne, że dostały u mnie noty powyżej 10, ale nie uprzedzajmy faktów… Do nich też dotrzemy.
Sama ocena, patrząc przez pryzmat czasu, wydaje się już dość dojrzała pod względem ukształtowania się u mnie pewnego schematu rozkładania piwa na czynniki pierwsze. Tym ciekawiej jest do niej wrócić po prawie 6 latach. Jeśli zastanawiasz się drogi czytelniku, dlaczego zdecydowałem się akurat na tę ocenę, to już spieszę z wyjaśnieniem. Otóż, po pierwsze, potrzebowałem dość dobrze ukształtowanego opisu, aby mieć na czym oprzeć się podczas wyjaśniania w jaki sposób degustuję piwo. Po drugie zależało mi, aby przynajmniej pierwszy wpis z tego cyklu był opatrzony zdjęciem, a niestety do większości ocen nie robiłem swoich zdjęć. Obawiałbym się teraz o kwestie praw autorskich, gdybym na swoim blogu umieścił fotografie pobrane z internetu. Ostatnim powodem takiego wyboru jest fakt, że chciałem na początku przedstawić dość egzotyczne i niespotykane na polskim rynku piwo. Oczywiście większość, które pojawią się w tym cyklu pochodzi z polskich browarów. Chciałem w tym wpisie umieścić piwo, które było z pewnych względów wyjątkowe, tak jak wyjątkowy jest pierwszy post z nowego cyklu…
W ten oto sposób prezentuje się pierwszy wpis z serii „Z szuflady”. Przy okazji zaprezentowania samej oceny, starałem się również określić kryteria, jakimi kieruję się podczas degustacji piwa. W kolejnych wpisach skupię się już jedynie na samych ocenach, pomijając kwestie wspomniane powyżej.
Daj znać w komentarzach, czy podoba Ci się taki materiał oraz taka forma przedstawienia. Tradycyjnie już zachęcam również do zajrzenia na fanpage na Facebooku.